sobota, 27 lipca 2013

PODSUMOWANIE

Przejechaliśmy na stopa 6 tyś. km.
Jechaliśmy 64 samochodami.
Wydaliśmy 1500 zł
Trwało to 20 dni.



Turcja jest dosyć dużym krajem. Największe problemy stanowiło łapanie stopa w miastach. Stan dróg jest bardzo dobry - w całym kraju są 4 pasmowe drogi. Niestety ruch między miastami bywa niewielki.
W tym kraju każdy ma smartofona. Nikt nie jeździ w pasach. kierowcy nie zwracają uwagi na pieszych a krawężniki są czasami wysokie nawet do kolana. Alkohol jest zabójczo drogi. Alkohol jest zabójczo drogi, piwo w sklepie wychodzi za 10 zł. Najlepsze kebaby są w Polsce. Miasta to morza betonu pośrodku pustyni. Na wschodzi byliśmy dla miejscowych atrakcją turystyczną. Autobusy zatrzymują się każdemu kto machnie, rekord jaki widzieliśmy to osoba zatrzymująca 3,5 metra autobus po poprzednim pasażerze. Nawet przed chwilą spytane osoby pytają o stan cywilny. Niewiele osób zna angielski, pytania kończą się Where are you from? What's your name? a potem wiązanka po turecku. W Armenii każdy młodszy zna angielski a same Ormianki niesamowicie ładne.

Wszystkie zdjęcia: https://plus.google.com/u/0/photos/106923664318729571984/albums/5905207359498609345

26.07. Dojazd do Wrocławia

Zatrzymujemy się na parkingu za Szegedem aby się przespać. Kierowcy śpią tylko 2 godziny. My na tren czas rozbijamy samą sypialnie z namiotu.

Przed samą granicą z polską, zgadaliśmy się przez radio z busem jadącym do Milicza.
Zostaliśmy podwiezieni pod sam dom, bo kierowca musiał coś odebrać w centrum.



Wyświetl większą mapę
25.07. Powrót cz.2

Początkowo chcieliśmy wracać przez Serbię, jednak zatrzymał się nam jeden kierowca z Polski i powiedział, ze dużo większy ruch jest przez Rumunię. Zmieniliśmy więc marszrutę.
Zakupiliśmy jakieś produkty w Lidlu i usiedliśmy pod sklepem w celu skonsumowania ich. Nie wiedzieć czemu ochroniarz nalegał abyśmy się oddalili. Bułgaria.
Złapaliśmy Bułgara jadącego do przejścia w Vidin. Obserwowaliśmy po drodze, czy stoją jakieś samochody na polskich blachach.
Mając wielkie szczęście zabraliśmy się pod granicę w Cieszynie. Jest to nasz najdłuższy stop!



Wyświetl większą mapę
24.07. Powrót cz.1 do Bułgarii



Wstajemy wcześnie aby wyjechać na miejsce proponowane na hichwiki. Tam udaje nam się stosunkowo szybko coś złapać.
Łapiemy na bramkach do poboru opłat, z marnym skutkiem. Jeden kierowca dał nam 20 lir żebyśmy mieli na autobus. Podjechaliśmy kawałek na postój ciężarówek. Ciężko było wytłumaczyć kierowcom, że chcemy podjechać choć kawałek. Jakoś wreszcie udało nam się złapać coś na wysokość Kirklareli. Dopiero po 13 wyjeżdżamy z miasta.
Na 3 stopy dostajemy się na granicę, którą przechodzimy pieszo.


Po bułgarskiej stronie, jeden pogranicznik był z Polski i załatwił nam darmowy przejazd rejsowym tureckim autobusem do Sofii.


Nocleg spędziliśmy na strzeżonym parkingu dla tirów.


Wyświetl większą mapę
23.07 Stambuł

Dzisiejszy dzień poświęcamy na wydanie ostatnich tureckich pieniędzy i błogi odpoczynek.
22.07 Do Stambułu

Mieliśmy nie małe problemy aby znaleźć autobus, który wywiózł by nas z centrum. Każda z zapytanych osób wskazywała inny kierunek. Zlitowała się nad nami jedna dziewczyna, która, również po wielu próbach, dowiedziała się gdzie jest nasz przystanek.
Wyjazd z dużych miast jest najgorszy. Złapaliśmy stopa docelowo do Ankary dopiero po 2 godzinach. Dobrze, że docelowo do Stambułu.
Mieliśmy tylko jedną przerwę, aby nasz kierowca mógł się pomodlić.
Zostaliśmy wysadzeni przy stacji metra co zapewniało nam szybki dojazd do Kadikoy.
Mając klucze do mieszkania Aysun, która w tamtym okresie była na urlopie, postanowiliśmy spędzić jeden dzień więcej w Stambule i trochę odpocząć.


Wyświetl większą mapę
21.07. Powrót do Ankary

Na dwa stopy dostajemy się do Nesehvir
Udaje się nam złapać stopa bezpośrednio do Ankary. Jest to trójka Pakistańczyków. Każdy z nich mieszka w innym kraju (Arabia Saudyjska, Dubaj, USA). Tylko jeden z nich potrafi prowadzić samochód z manualną skrzynią biegów. Chłopaki wyjechali z Ankary w nocy aby polatać balonem w Kapadocji.
Z racji stanu kierowcy zamieniłem się z nim i prowadziłem prawie do samej Ankary, żeby mógł odespać. Nie ma to jak podwieźć się na stopa!!!


Wysiadamy w centrum skąd mamy bardzo blisko do hosta.
W Ankarze nocujemy u Raula. Wieczorem idziemy na szisze.


 
Wyświetl większą mapę